Przeczytalim książkę. Taaa, to nieprawdopodobne, ale stało się. Krycha dostała tako jedno w prezencie, no i trza było czytać , nie ma zmiłuj. Tak się złożyło, że książka ta była o gotowaniu – przygody najlepszego kucharza w galaktyce: Grillbar Galaktyka. Czego un tam nie gotuje!!!! O panie, stwory przeróżne z całego kosmosu, bestie nieziemskie, a wszystko podane w taki sposób, że człowiek czyta i głodnieje!!!! Krycha podumała, poskrobała się po głowie i stwierdziła, że ona wcale nie gorsza kucharka i że też takie cuda przyrządzić umi.
– Z palcem w … nosie -powiedziała – trza mi jeno jako tako bestie egzotyczno skombinować, co bym ją ugotować mogła! Odchamim się, zjemy se jak paniska w restauracyjach, a co!
Cóż było robić, oporządzilim się, przygotowalim, wypilim po szklaneczce na odwagę i wyruszylim na polowanie do Biedronki. Dzikie bestie znalazły się w zamrażarce. Nazywały się owoce morza. Przełamawszy obrzydzenie wzielim dwie paczki, a po powrocie do domu machnęlim jeszcze po trzy szklaneczki w poczuciu dobrze wypełnionej misji. Zaraz potem Krycha zakasała rękawy kwiecistego fartucha i wzięła się do roboty. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania! Może nie był to wyrafinowany smak schaboszczaka, ale spróbować warto, polecamy każdemu!
Składniki:
- 2 paczki mieszanki owoców morza z Biedronki
- 2 cebule
- 1 papryka zielona
- 2 papryki czerwone
- puszka pomidorów
- 1,5 szklanki ryżu do risotto
- 5 ząbków czosnku
- 1 szklanka białego wytrawnego wina
- 2 kostki bulionu warzywnego
- oliwa
- liście laurowe, szafran, bazylia, chilli, ostra papryka w proszku, sól, pieprz
Sposób przygotowania:
Owoce morza gotujemy ok. 15 min. Czerwone papryki kroimy w szerokie paski, skrapiamy oliwą, posypujemy bazylią i układamy na ruszcie w rozgrzanym piekarniku. W między czasie kroimy drobno 1 cebulę, 3 ząbki czosnku i podsmażamy na oliwie. Miękkie papryki wyciągamy z piekarnika, kroimy w kostkę, dodajemy do cebuli i smażymy jeszcze chwilę. Dołączamy puszkę pomidorów, przyprawiamy papryką w proszku i chwilę dusimy. Całość przekładamy do innego naczynia, blenderem ucieramy wszystko na gęsty, gładki sos i odstawiamy. Na rozgrzanej oliwie w woku podsmażamy pokrojone w kostkę zieloną paprykę, cebulę i pozostałe ząbki czosnku. Dosypujemy ryż, dolewamy odrobinę wody i wino, wkruszamy kostki bulionowe. Dodajemy 2 listki laurowe, łyżeczkę szafranu, doprawiamy do smaku pozostałymi przyprawami. Dusimy na wolnym ogniu, od czasu do czasu mieszając, aż ryż będzie miękki i płyn wchłonięty. Dodajemy owoce morza i przygotowany wcześniej sos, mieszamy i dusimy wszystko ok. 10 minut. Podajemy na gorąco.
No patrz, ja tez niedawno skonczylam „Grillbar…” – nie ma co, niekiepska ksiazka, zwlaszcza dla entuzjastow sztuki kulinarnej 🙂 No i nazwy nie z tej ziemi (doslownie) – nie wiem czemu, ale przyczepily sie do mnie te nieszczesne chlipaczki 😉
A owoce morza lubie bardzo, wiec taka potrawka z mackowatych bestii to dla mnie posilek idealny!
Oooo tak chlipaczki…. jak się na początku książki wzięły i rozpękły, to aż się mnie coś oczy pocić zaczęły…….
Wrażliwa Krystyna
Takie potwory to mogłabym jeść bez przerwy 🙂
Dziękuję serdecznie za udział w akcji 🙂
jej, ale apetyczne 😉